Śnieżycowe szaleństwo

Zrywam się z poduszki. W ciemnościach coś dzwoni. Uśpionym nadal umysłem usiłuje rozwiązać problem, co to może oznaczać.
Już wiem, Andrzej jedzie po mnie. Jest, dzwoni do drzwi. Wypijamy kawę, wskakujemy do jego samochodu i w drogę. Śnieżycowy świat czeka.
Szybko połykamy kolejne kilometry. Znajdujemy parking pod lasem. Noc jeszcze nie dała za wygraną, ale palce jutrzenki już wkradają się na niebo od wschodu.
Wysyłam umówiony sms. I za chwilę mam odpowiedź. To od naszego przewodnika po Śnieżycowym Jarze. Ruszamy pieszo, ale po kwadransie nasz opiekun zabiera nas do samochodu. Kilka minut później ruszamy ścieżką i już je widzimy. Cały jar wypełniony
kwiatami śnieżycy wiosennej. Nasz przewodnik opowiada nam skąd się tutaj wzięły, a my przebieramy nogami jak źrebaki. Palce szukają aparatów. Mamy oficjalne zezwolenie i kilka przyjaznych rad więc… do dzieła. Gdzieś na pagórkach szczekają kozły, jakby nadejście świtu chciały odpędzić.
Karty zapełniają się zdjęciami. Kilka ujęć na potrzeby krótkich filmów.
Wschodzi słońce, a my nadal zawzięcie szukamy tego jedynego ujęcia.
Schodzimy na rozpoznanie nad Wartę. Znajdujemy piękne stare dęby. Zawsze lubiliśmy takie klimaty.
Dwie godziny później wracamy na śniadanie do samochodu. Ten las chyba się rozciąga, albo mamy coraz krótsze nogi.
Około trzynastej wracamy do naszych kwiatków. Światło straszne, więc szybko się zniechęcamy. Wyciągam się na uschniętych liściach. Nad głową konary drzew, na razie jeszcze bez liści i chmury płynące po morzu błękitu. I cisza. Budzę się po godzinie, ale Andrzej nadal śpi. Nie przeszkadzam, zachwycam się falującymi wierzchołkami drzew oświetlonymi promykami wiosennego słońca. Takie przebudzenia w lesie czy w górach to niesamowite przeżycie, zwłaszcza, że plecaki ze sprzętem nadal obok nas 
Focimy aż do zachodu słońca. Jeszcze tylko osiem kwadransów drogi i obietnica, że jeszcze tam wrócimy…

This entry was posted in Bez kategorii.

Post a Comment

Your email is never published nor shared. Required fields are marked *

*
*