Na zdjęcia…

Focić Tasmanie, focić…ktoś woła do mnie we śnie, budzik wyprawia najdziksze harce
domagając się mojej interwencji…
Nie ma nawet drugiej, straszna pora na wstawanie. Kawa, jakieś kanapki, strój maskujący na siebie, plecak, statyw i ..myśl – dlaczego ja zawsze musze się tak spieszyć.
Prawie dwa kwadranse i jestem na miejscu. Nad łąkami delikatna mgiełka, jak marzenie.
Łąka, mgiełka, świt i cichy trzask migawki.
Kocham to….
Wędruję trochę łąkami, trochę lasem. Nie jestem sam. Wokoło mniejsi leśni bracia i siostry.
Ptaki szaleją . Zza jeziora słychać żurawie. Idę w kierunku tych odgłosów. Na wielkiej polanie dostojnie przechadza się stado żurawi. Są daleko, brakuje mi jakieś 200 mm ogniskowej. I światła. Jednak jestem tu, słyszę głosy, widzę i przeżywam.
Dalej pasie się stado jeleni. Ruszam przez podmokłą łąkę w ich stronę. Jak tu się skradać z plecakiem i statywem…
Udaje mi się kilka niezłych zdjęć, zanim mnie zauważają.
Jest dopiero szósta, ja mam za sobą 7 kilometrów i tyleż przed sobą. Zawracam.
Spotykam kilka kozłów. Gdzieś wysoko krąży bielik.
Powoli wracam w stronę samochodu. A tu niespodzianka – bonus, wychodzę prosto na następne stado, jakie piękne łanie. Jestem dość blisko nawet jak na moja 400 setkę. Czasem nie wiem czy wole patrzeć czy fotografować. To takie ulotne chwile…
Wracam do domu. Sąsiedzi dopiero podnoszą rolety…. Będzie dobry dzień.

This entry was posted in Bez kategorii.

Post a Comment

Your email is never published nor shared. Required fields are marked *

*
*